Zdarza się, że siebie krytykujesz? Uważasz, że krytykowanie siebie jest niezbędne do rozwoju? Jeśli tak, dowiedz się, jaki rodzaj samokrytyki jest najbardziej niszczący i co możesz zmienić, żeby przestać siebie osłabiać.  

 

Jeśli jesteś tu ze mną dłużej albo obserwujesz mnie w mediach społecznościowych to wiesz, że fanką samokrytyki nie jestem. Krytykowanie siebie to moim zdaniem prosta droga do lęku przed porażką i przekonania, że “coś jest ze mną nie tak”.

Za dobrze wiem, jakie spustoszenie potrafi poczynić w naszej głowie, jak skutecznie podcina skrzydła, burzy pewność siebie i sieje wątpliwości co do własnej osoby.

Według mnie znacznie skuteczniejszą niż krytykowanie siebie metodą rozwoju jest docenianie siebie za wszystko, co robimy, współczucie i wyrozumiałość w przypadku błędów czy porażek oraz wyciąganie wniosków z sytuacji, w których coś poszło nie tak i zastanawianie się, co następnym razem możemy zrobić inaczej.

Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jest wiele osób, które twierdzą, że samokrytyka im pomaga. Że motywuje je do rozwoju, stawania się coraz lepszymi i doskonalenia swoich umiejętności.

I właśnie dla tych osób dzisiejszy wpis, a jego przekaz brzmi: „Jeżeli już uparłaś się, żeby siebie krytykować, przynajmniej rób to z głową. W taki sposób, żeby siebie nie niszczyć.”

 

 

 

Najgorszy rodzaj samokrytyki

Bardzo wiele osób – może Ty też się do nich zaliczasz? – ocenia siebie używając obraźliwych słów, niewybrednych epitetów i deprecjonujących określeń, prawdopodobnie w nadziei, że krytykowanie siebie pomoże im zmotywować się do szybkiej poprawy. Według zasady „Im mocniej kopnę siebie w tyłek, tym szybciej się wezmę do roboty i osiągnę dobre rezultaty”. Niestety, jeśli tak myślisz, jesteś w błędzie.

 

Dlaczego? Przyjrzyjmy się najpierw tym krytycznym słowom:

„Jestem głupia”

„Jestem idiotką”

„Ale jestem beznadziejna!”

„Jestem do dupy”

„Ty kretynko!”

„Jestem słaba/gorsza”

„Jak możesz być taką debilką”

„Jestem do niczego”

„Ale jestem kiepska”

„Jestem nieudacznikiem”

 

 

Jak Ci jest, kiedy to czytasz? Może przypominasz sobie sytuacje, gdy coś takiego do siebie powiedziałaś? Co wtedy czułaś? Czy krytykowanie siebie przysporzyło Ci energii do działania? Poczułaś ekscytację i radość, że już wiesz, co robić, by być lepszą/skuteczniejszą/bardziej wydajną? Czy może raczej pojawił się wstyd, smutek, przygnębienie albo lęk?

Może zgodzisz się ze mną, że emocje, które czułaś były z grupy tych ostatnich, ale możesz też twierdzić, że jednak czułaś energię do działania! Ok, tak mogło być, ale najprawdopodobniej brała się ona z lęku. Ze strachu przed kolejną porażką, z obawy przed następną ewentualną kompromitacją i z chęci uniknięcia za wszelką cenę poczucia wstydu?

O tym, jak siebie krytykować, żeby siebie nie niszczyć nagrałam ostatnio film. Możesz go obejrzeć na moim kanale na YT

 

 

 

Niszczenie siebie

Tak, najgorszy rodzaj samokrytyki to ten w którym zwracając się do siebie używasz konstrukcji:

Jestem (ewentualnie: jesteś) + obraźliwe albo deprecjonujące określenie Twojej osoby.

To jest krytyka na poziomie tożsamości. Robiąc coś takiego osłabiasz swoją moc. Odbierasz sobie swoją podstawową wartość jako istoty ludzkiej. Generalizujesz, niszczysz poczucie własnej wartości, podważasz zasadność swojego istnienia, poddajesz w wątpliwość swój potencjał.

Czy takie krytykowanie siebie rzeczywiście Ci pomoże? Czy dzięki takiej „motywacji” będziesz w stanie rozwijać swoje talenty, doskonalić swoje umiejętności i stawać się coraz lepszym, i bardziej świadomym siebie człowiekiem?

Śmiem twierdzić, że nie. Nawet jeżeli przez chwilę poczujesz motywację do działania, będą to działania wynikające ze strachu, tzw. motywacja „od” zamiast „do”. Czyli działania ukierunkowane na uniknięcie pewnych niekomfortowych sytuacji, a nie na osiągnięcie ważnych dla Ciebie celów.

Na jak długo taka motywacja Ci wystarczy? Dokąd Cię zaprowadzi? Gdzie się dzięki takim działaniom znajdziesz? Czy w miejscu, w którym naprawdę chciałaś się znaleźć czy może tam, gdzie „nogi Cię poniosły” gdy uciekałaś? Jakie emocje będą Ci towarzyszyć w Twoich działaniach? Czy będziesz czuła się silna i odważna? Pewna siebie? Pełna zaufania do swoich możliwości? A może przybita, zawstydzona, pełna wątpliwości i obaw, że porażki i błędy mogą się powtórzyć?

Więcej o wyższości autoempatii nad samokrytyką piszę w tym wpisie 

 

 

 

Jak krytykować, żeby się nie zdołować?

Na początku zastanów się, w jakich okolicznościach kierujesz do siebie krytyczne komunikaty. Może są to sytuacje, w których popełniłaś błąd, poniosłaś porażkę, źle się zachowałaś, nie byłaś odpowiednio przygotowana, zawiodłaś swoje albo czyjeś oczekiwania, Twój projekt „nie wypalił”, ktoś skrytykował Twoje działania, szef nie był zadowolony z wyników Twojej pracy etc.

A dlaczego te sytuacje mogły mieć miejsce? Dlatego, że w tych konkretnych momentach Twoje umiejętności nie były odpowiednie, Twoja wiedza mogła być zbyt ograniczona, być może nie miałaś wystarczającego doświadczenia, może Twoje zachowanie okazało się śmieszne lub nieadekwatne do sytuacji, działania były niedopasowane albo niewystarczająco dobrze przygotowane, strategia nie była optymalna itd.

Czy tak właśnie było? Jeśli tak, przeczytaj jeszcze raz powyższy fragment, zobacz, o czym w nim napisałam i jakich słów użyłam. Przyjrzyj się i zastanów.

Co określiłam jako „niewystarczające, nieodpowiednie, nieadekwatne, niedopasowane” itd.? Działania, umiejętności i zachowania! To one były niewystarczające, a nie Ty. To z nimi było coś nie tak, a nie z Tobą. Ty jesteś wystarczająca. Nadal masz swój potencjał. Wszystko z Tobą w porządku.

 

Dlatego:

  • Zamiast mówić do siebie: „Jestem do niczego” powiedz: „Moje działania były do niczego”
  • Zamiast: „Jestem głupia” powiedz: „Moje zachowanie było głupie”
  • Zamiast: „Jestem niewystarczająco dobra” powiedz: „Moje umiejętności okazały się niewystarczająco dobre”
  • Zamiast: „Jestem słaba” powiedz: „Moje przygotowanie było słabe”
  • Zamiast: „Jestem kiepska” powiedz: „Moja strategia była kiepska”

 

 

 

Jakie krytykowanie siebie ma sens?

Takie, gdy tak naprawdę nie krytykujesz siebie jako człowieka, lecz swoje działania. Wtedy zachowujesz swoją moc. Traktujesz siebie z szacunkiem. Nie jesteś wobec siebie okrutna, bezwzględna ani szydercza, tylko podchodzisz do sprawy merytorycznie i rzeczowo.

Takie krytykowanie siebie sprawi, że osiągniesz lepsze rezultaty. Bo zabierasz się za zmianę czegoś, co rzeczywiście możesz zmienić!

Tak, możesz ulepszyć swoje działania.

Możesz się lepiej przygotować.

Następnym razem możesz gruntowniej przemyśleć swoją strategię.

Możesz powstrzymać się od zachowania, które okazało się niestosowne.

Możesz pogłębić swoją wiedzę.

I możesz też nabrać więcej doświadczenia.

Tak! To wszystko możesz ulepszyć, naprawić, zmienić, udoskonalić.

 

Natomiast siebie, jako istoty nie możesz naprawić, bo tu nie ma nic do naprawiania.

Przyszłaś na świat w stu procentach wartościowa i doskonała. Dokładnie taka, jaka masz być. Ze wszystkim, czego potrzebujesz. Z zalążkami wszystkich swoich talentów, z pełnią swojego potencjału. Z wielką mocą, którą możesz wykorzystywać każdego dnia, by wzrastać i coraz piękniej przejawiać to, w co Bóg/Życie/Wszechświat Cię wyposażył.

Nie osłabiaj tej swojej mocy, nie niszcz połączenia ze swoją wartością. Wzmacniaj je poprzez bycie świadomą swojego potencjału, poprzez bycie dla siebie wyrozumiałą i poprzez rozwijanie swoich talentów i umiejętności.

Podążaj za tym, co dla Ciebie ważne, doświadczaj życia, zbieraj wiedzę i doświadczenia, odważnie działaj. A kiedy zdarzy się porażka – bądź dla siebie łagodna. Pozwól sobie na emocje, a potem przeanalizuj sytuację, wyciągnij wnioski i skup się na tym, co możesz poprawić.

Ale nie poprawić W SOBIE, tylko w swoich działaniach, zachowaniach i umiejętnościach.

Wtedy idziesz do przodu i pięknie się rozwijasz, bo wzmacnia Cię Twoja osobista moc.

 

 

Podziel się: