Dążysz do tego, żeby stać się najlepszą wersją siebie? W tym wpisie przedstawiam Ci mój punkt widzenia i metaforę lampy, która pomoże Ci spojrzeć na rozwój z innej perspektywy i doda motywacji do działania.
Wpis jest kontynuacją krótkiego cyklu na temat skutecznego rozwoju osobistego. Pierwszą część znajdziesz TUTAJ.
Alternatywna ścieżka
W poprzednim wpisie pokazałam Ci, jaka jest różnica między prawdziwym rozwojem osobistym, a naprawianiem siebie. Na końcu wspomniałam o tym, jakie są możliwe strategie, gdy nie lubimy siebie i pilnie potrzebujemy wprowadzić zmiany w swoim życiu.
A gdyby tak, zamiast wybierania tych utartych schematów, znanych ścieżek, powiedzieć do siebie:
„Ok, zgadzam się na to, jaka teraz jestem, akceptuję to, w jakim jestem miejscu. Widzę. jakie mam niedoskonałości, wady, wiem, że popełniam błędy. Ale z drugiej strony mam też zalety, talenty, mocne strony, predyspozycje i umiejętności! I to wszystko razem tworzy niepowtarzalną, absolutnie unikalną kompozycję, która sprawia, że jestem wyjątkowa!”
Jesteś najlepszą wersją siebie!
Zobacz, to właśnie jest w tym wszystkim najpiękniejsze: każdy z nas jest taką całością, taką unikalną kompozycją. Nie ma drugiego człowieka na całym świecie, który byłby taki sam, jak Ty!
I teraz, jeżeli patrzymy na siebie jako całość, to z jednej strony widzimy te nasze niedoskonałości, które czasami nas irytują, może się ich wstydzimy, staramy się je ukryć… Ale z drugiej strony, gdy zobaczymy, czego w sobie nie akceptujemy i będziemy umiały to zidentyfikować, to wtedy będziemy mogły przestać się na tym ciągle skupiać. Zamiast wciąż myśleć o naszych niedoskonałościach, będziemy mogły przenieść naszą uwagę na to, co mamy w sobie najlepszego! Zauważyć nasze talenty, zalety i umiejętności i zacząć z nich korzystać i je rozwijać.
To właśnie jest według mnie stawanie się najlepszą wersją siebie.
Zamiast eliminować swoje wady i błędy, i walczyć ze słabościami, przekierujmy naszą energię na wydobywanie naszego potencjału, odkrywanie naszych dobrych stron i stwarzanie im warunków do tego, by rozkwitały.
Metafora lampy
Wyobraź sobie lampę. Jest włączona, świeci. Jeżeli przykryjesz ją jakąś tkaniną, to światła będzie mniej. Lampa nadal świeci, ale jej blask jest przytłumiony, już nie świeci tak jasno, jak przed chwilą. Jeżeli nałożysz na tę lampę kolejną tkaninę, to ona będzie świecić jeszcze mniej. A jak zarzucisz ją jeszcze 5 czy 6 różnymi rzeczami, to światło już nie będzie widoczne z zewnątrz.
I tak samo jest z nami: my mamy w sobie ten blask, już od momentu, gdy przyszłyśmy na świat. To jest nasza wartość, nasz potencjał, to co mamy w sobie najlepszego. Już jesteśmy najlepszą wersją siebie. Jednak z biegiem czasu, zalewane negatywnymi komunikatami, że jesteśmy nie takie jak trzeba, krytykowane, że coś zrobiłyśmy nie tak, wyśmiewane, że czegoś nie umiemy, przestajemy świecić. Krytyka, negatywne komentarze, niesprawiedliwe oceny, hejt, a także samokrytyka i ograniczające przekonania, które na tej bazie powstały – to właśnie te warstwy, które tłumią nasz wewnętrzny blask. Ale to, że go nie widać, nie znaczy, że on przestał istnieć. Nasz blask cały czas w nas jest i naszym zadaniem jest go podsycać i sprawiać, by świecił coraz jaśniej.
Odrzuć to, co niepotrzebne
Możesz teraz zapytać: “Dobrze, ale co z tymi warstwami, nie można się ich pozbyć?”
Można, ale trzeba to robić z głową.
Znasz powiedzenie: „To, czemu dajesz uwagę, rośnie”?
Jeżeli więc ciągle dajemy uwagę naszym wadom i niedoskonałościom, popełnionym błędom, to one wtedy rosną i zaczynają nam przesłaniać wszystko inne.
Jeżeli jednak skupimy się na tym, co w nas najlepsze i przekierujemy uwagę na nasz potencjał, nasze wewnętrzne światłu, to ono zacznie się rozwijać i rosnąć.
Jednocześnie możemy pracować nad odrzuceniem warstw, które tłumią nasz blask. W praktyce będzie to oznaczało wzmacnianie poczucia własnej wartości, kwestionowanie ograniczających przekonań na własny temat, odrzucenie samokrytyki i nawyku umniejszania siebie oraz wykorzenienie myśli, że „jeszcze tylko muszę popracować nad tym i wtedy wreszcie będę w pełni wartościowa”.
Pamiętaj, masz już w sobie wszystko to, co najlepsze, tylko musisz nauczyć się to doceniać i dbać o swój wewnętrzny blask.
Błędy vs. bycie najlepszą wersją siebie
Czy błąd to naprawdę coś złego? Czy one nas umniejszają albo definiują? A co gdybyśmy dopuścili do siebie myśl, że błedy nam pomagają, bo pokazują kierunek i są informacją zwrotną?
Od najmłodszych lat wpaja nam się, że popełnianie błędów jest złe. Pewnie Ty też pamiętasz ze szkolnych czasów tę presję: jeśli odpowiedziałaś niezgodnie z czyimiś oczekiwaniami lub nie tak, jak było napisane w książce, słyszałaś że to nieprawidłowa odpowiedź, że to błąd, że odpowiedziałaś źle.
Dlatego tak wiele osób siedzi w swojej przysłowiowej strefie komfortu, nie mając odwagi wyjść i doświadczać, próbować nowych rzeczy. Boją się popełnić błąd. A wtedy zostaną skrytykowani, wyśmiani, ocenieni albo osądzeni.
Bądź odważna!
Czy patrząc na to z tej perspektywy nie masz wrażenia, że na najwyższy szacunek zasługują właśnie ci, którzy mają odwagę wychodzić i popełniać błędy? Takich ludzi powinno się pokazywać jako przykład dla innych. Jako dowód, że można i że opuszczenie strefy komfortu to nie tragedia ani koniec świata. Zobacz, jakiej potrzeba odwagi (szczególnie w dzisiejszych czasach), kiedy jesteśmy nieustannie pod presją prawidłowych odpowiedzi, sukcesów, bezbłędnego wywiązywania się z obowiązków. Tam nie ma przestrzeni na doświadczanie przez popełnianie “błędów” i przez to ograniczamy sobie możliwość rozwoju i stoimy w miejscu.
Nie chciałabym, żebyś mnie źle zrozumiała: nie chodzi o to, żeby zaprzeczać, że w ogóle popełniamy błędy. Tak, branie odpowiedzialności za nasze działania to oznaka dojrzałości i też wymaga odwagi. Ale jednocześnie nie musimy wywierać na siebie ciągłej presji i krytykować siebie, że coś poszło nie tak. Możemy spojrzeć na to zdarzenie, jak na nowe doświadczenie, z którego otrzymujemy informację zwrotną i możemy wyciągnąć wnioski na przyszłość.
. . .
Jeżeli chcesz dowiedzieć się, jak działać, aby w obliczu popełnienia „błędu”, poniesienia „porażki” kontynuować pracę nad prawdziwym rozwojem osobistym, zobacz kolejną część artykułu TUTAJ.
Szerzej na ten temat piszę w mojej nowej książce: „Czuła dla siebie. Żyj wolna od presji i lęku”.
Książkę tę napisałam z myślą o kobietach, które żyją w poczuciu, „że coś jest ze mną nie tak i koniecznie muszę siebie naprawić”. Jeżeli żyjesz w poczuciu, że koniecznie musisz się pozbyć jakiejś wady, nie akceptujesz albo nawet wstydzisz się tego, jaka jesteś i wywierasz na siebie ciągłą presję, ta książka pomoże Ci porzucić lęk i spojrzeć wreszcie na siebie kochającymi oczami. Książkę możesz kupić tutaj: „Czuła dla siebie. Żyj wolna od presji i lęku”.